Skin Factory, Magic Tattoo Lip Essence, Odrobina Magii Do Ust
Hejka,
dziś jakaś rozbita jestem, im dalej tym gorzej, ten tydzień już za długo trwał, na szczęście weekend.
Dziś zapraszam na recenzję dość ciekawego produktu do ust.
Jakiś czas temu otrzymałam ciekawą paczkę od Skin Factory, były w niej maseczki, które czekają na swój blogowy debiut oraz ten skromny, niepozorny aczkolwiek rzucający się w oczy kosmetyk.
Jest to błyszczyko-pomadko-tint... wszystko w jednym? Do wszystkiego, czyli do niczego- jak mówi mój znajomy. Coś w tym jest, jednak czy produkt wypadł aż tak źle? Już opowiadam.
Wieki nie używałam nic w takiej formie czyli tubki, zaraz przypominają się czasy szkoły.
Wewnątrz różowistego opakowania, znajdziemy małą, pojemności 15 ml tubkę,a w niej mazidło do ust.
Co to w końcu jest?
Jak dla mnie błyszczyk , pomadka?
Essencja nie, na tint mimo, że barwi usta, nie jest to długotrwały efekt i można się go łatwo pozbyć z ust. Jak wiecie taki tint-tint jak już pomalujesz usta to ciężko zetrzeć ... Tutaj po niedługim czasie usta wracają do normalności. Pomadkę płynna przypomina ale jak dla mnie to błyszczyk, którym możemy stopniować kolor ust.
Malujemy,a po chwili usta nabierają ładnego różowego koloru, jedna warstwa daje naturalny i subtelny efekt.
Produkt ten nadaje połysk i fajnie nawilża usta, jest trochę tłusty i niestety lepi usta. Nie przepadam za tym uczuciem, chociaż po jednej warstwie nie jest to mocno uciążliwe. Kilka już mnie denerwuję, bo czuję jakby coś spływało, tu się klei... nie fajnie.
Skład:
Cena za taka tubkę to około 15$... jak dl mnie sporo, bo za taką cenę można mieć fajnego matta :P zwłaszcza jak przeliczymy na PLN
Mimo, że uwielbiam wszelakie matowe pomadki, tak do tego błyszczyku chętnie wracam, lubię efekt nawilżenia ust, co przy matowych pomadkach jest niemal niemożliwe. Fajne jest to, że pod wpływem temperatury zmienia kolor na intensywniejszy, kilka warstw i mamy zupełnie inny, intensywny kolor- tu jest to magic ;) Najczęściej ląduje u mnie jedna góra dwie warstwy, taki naturalny, lekko zalotny look ;)
Miały być zdjęcia ust, taka jestem "wczorajsza" że skasowałam nim zgrałam do komputera, chociaż byłam pewna że to zrobiłam haha Trudno, może wrzucę na insta.
Podsumowując nawet go polubiłam, dość często po niego sięgam, mała odskocznia od matowych ust. Szkoda, że nie jest w innej formie, bo aplikator zbyt wygodny nie jest. Trzeba precyzyjnie nim malować, bo gdy wyjedziemy za linię ust to z uroczego efektu - klapa ;)
Na dziś to byłoby tyle, dobrej nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny, za każdy komentarz, który powoduję uśmiech na mojej twarzy :)
Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są między innymi wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics.
Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".